Ten blog najlepiej jest czytać od początku...

Chcę, aby ten blog był jak książka: aby płynął wartko jak woda, dodawał otuchy jak Słońce, aby był poruszający jak powietrze i dawał oparcie jak ziemia, tworząc w Tobie wewnętrzną przestrzeń, pozwalającą inaczej spojrzeć na to, co już znasz...

piątek, 12 lutego 2010

Dlaczego ja ?!

Gdy słyszymy o wypadkach, o niemiłych wydarzeniach, zawsze mamy takie wewnętrzne przekonanie, że to, co słyszymy dotyczy innych... że nam nigdy nic podobnego się nie przydarzy...
Owszem, są osoby, które głęboko przeżywają krzywdę innych. Wyobrażają sobie te sytuacje, wczuwają się. Ale i tak zawsze robią to z pozycji kogoś, kto jest daleko, kogoś, kogo to nie dotyczy.

Zawsze wszytko zdarza się "im", to "oni" mają wypadki, doświadczają bólu i cierpienia. Może takie nastawienie wynika z oczekiwania, że nasze życie będzie płynąć gładko i spokojnie. Bez wstrząsów, bez przykrości, bez bólu...

Jadąc drogą, gdzie TO się zdarzyło nie spodziewałam się. Nie przypuszczałam, że coś takiego może się wydarzyć.
Byłam doświadczonym kierowcą. Od ponad dwudziestu lat. Przemierzyłam za kierownicą chyba z milion kilometrów. W różnych, czasami bardzo, bardzo trudnych warunkach. Jeździłam w kraju i zagranicą. Prywatnie i służbowo. W deszczu, śnieżycy (gdy nie było widać granic jezdni), w nocy (gdy po całym dniu intensywnej pracy miałam jeszcze do domu kilkaset kilometrów).

Bardzo lubiłam prowadzić auto. Nie było to dla mnie trudnym i męczącym obowiązkiem. W sumie - jak policzyłam - prowadziłam w życiu ponad 30 modeli samochodów kilku różnych marek.
Również pasażerowie, którzy podróżowali ze mną, lubili ze mną jeździć. Mówili, że pomimo dużej dynamiki jazdy czują się komfortowo i bezpiecznie.

A tu proszę: wiejska droga, wąska, z zakrętami, na której nie da się rozwinąć dużej prędkości, o niedużym natężeniu ruchu.
Jak to się mogło stać?!!!
Przez ostatnie 3 lata myślałam o tym ciągle i wciąż.
Zastanawiałam się, że może gdybym jechała innym autem (z poduszkami powietrznymi, choć mniejszym - co było możliwe) to nie odniosłabym takich obrażeń. Może gdybym jechała tamtędy pół minuty wcześniej albo później... może nawet nie pół minuty? wystarczyłoby 15 sekund...
Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego TO się stało?
DLACZEGO JA ?!

Pierwsze pół roku mojego życia tak wyglądało:
leżałam zagipsowana "po uszy", z całym mnóstwem śrubek, blach i drutów w nogach, z wolną jedynie lewą ręką, bo prawa była w gipsie (w sumie przez ponad 9 miesięcy, a dlaczego? - to osobna i bardzo pouczająca opowieść - dla lekarzy i nie tylko...)
Widziałam świat połową jednego oka, "nie miałam" połowy twarzy.

Nie widziałam przed sobą żadnej przyszłości.
Jak już pisałam wcześniej, ze względu na zaniki pamięci, czas się dla mnie zatrzymał. Ale czas zatrzymał się również ze względu na to, że jedyne, co mogłam robić to... leżeć. Mogłam NIC.

W zasadzie to widziałam przyszłość: czarną dziurę.
Zero nadziei. Ból. Całkowite uzależnienie od innych, zero samodzielności. Nie mogłam ani posmarować sobie chleba, ani się umyć, ani czytać. Nic.

Jedyne, co wtedy mogłam, to płakać i pytać: Dlaczego ja?!
Więc to robiłam. Codziennie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz