Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek przychodziła do tego miejsca...
Gdzie ja jestem?! Co ja tu robię?! Co się stało?!!!
Miałaś wypadek - odpowiedziała spokojnie mama.
?!
Czując, że nie za bardzo mogę się ruszać, pomyślałam, że sytuacja jest chyba poważna. Plus fakt, że nic nie pamiętam i nie wiem, jak długo to trwa...
Odczułam gwałtowną potrzebę pocieszenia mojej mamy. Wyobrażam sobie, co przeżyła!
To ja się po raz drugi urodziłam? - powiedziałam, próbując się uśmiechnąć.
---------------------------------
Potem okazało się, że wypadek miał miejsce równo tydzień wcześniej, 19 września 2006 roku.
Opisane wydarzenie było pierwszym obrazem, jaki pamiętam z mojego NOWEGO ŻYCIA.
---------------------------------
No cóż, rzeczywiście, nie mogłam się ruszać. Na dodatek miałam dziwny obraz świata: jednym okiem widziałam w miarę normalnie, w drugim oku ciągle mi się coś ruszało, wyglądało to trochę, jak wąż, który pełzał - w miarę, jak poruszałam głową...
Dopiero po pewnym czasie dotarło do mnie, że lewe oko jest uszkodzone, a to, co widzę - to krew wewnątrz gałki ocznej (potem dowiedziałam się, że galaretka wypełniająca oko to ciałko szkliste).
Dopiero po pewnym czasie dowiedziałam się o sobie wielu innych rzeczy.
Na początku to ja zadawałam pytania, np. pytałam męża: ile mamy dzieci i jakie?
Codziennie domagałam się informacji: jaki dziś dzień?
Dwie osoby pamiętam szczególnie, ponieważ to właśnie one opiekowały się mną non stop podczas pobytu w klinikach wrocławskich: moją mamę i mojego męża.
Jak przez mgłę pamiętałam też jednego z synów, ale nie byłam tego pewna, stąd moje pytanie o dzieci.
W ciągu kolejnych kilku dni dowiedziałam się trochę więcej:
Wypadek był w górach, w Podgórzynie koło Jeleniej Góry.
Prowadziłam samochód, na który najechał betonowóz, jadący z naprzeciwka. Ciężarówka, wioząca pełną gruchę betonu (o łącznej masie dobrze ponad 20 ton), nie "wyrobiła" zakrętu i zjechała na mój pas. Udało się mnie wyjąć z auta dopiero po rozcięciu karoserii, dzięki interwencji Straży Pożarnej:

(zdjęcie za uprzejmą zgodą portalu jelonka.com)
Pierwszą dobę spędziłam w szpitalu w Jeleniej Górze, potem zostałam przewieziona do Wrocławia. Leżałam w kilku klinikach, przeszłam kilka operacji - niczego nie byłam świadoma...
Wiedziałam tylko jedno: CZUŁAM SIĘ BEZPIECZNIE.
Wtedy zupełnie nie zdawałam sobie sprawy z moich potrzeb. Nie czułam głodu, nie wiedziałam, że jestem odżywiana inaczej, a mój organizm coś przetwarza i pozbywa się tego, czego już nie potrzebuje...
Poczucie bezpieczeństwa dawały mi osoby, które przy mnie były i zajmowały się zaspokojeniem potrzeb mojego organizmu.
Wiem to teraz. Wtedy nie myślałam o tym w ten sposób.
Wtedy było dla mnie ważne, że mogę leżeć, że nikt ode mnie nic nie chce, że jest mi ciepło, że widzę obok znajome twarze najbliższych...
----------------------------
I wtedy właśnie TO przyszło: ŻYCIE TO PRACA ZBIOROWA,
życie to praca zbiorowa, życie to praca zbiorowa, życie to praca zbiorowa, życie to praca zbiorowa, życie to praca zbiorowa....
- i tak bez końca...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz